Cazando moscas en el fondo del mar czyli… polujac na muchy na dnie morza – by hula

•29 czerwca, 2010 • 3 Komentarze

Jako, ze w tym tygodniu wolnego czasu nie przewiduje, tak wiec zamieszcze tu pare fot z dzisiejszego auto, do ktorego zabieralam sie odkad to zmienilam kolor i ciecie wlosow czyli jakes 4 miesiace juz 😀

no ale w koncu sie udalo.

Por eso q en esta semana no veo posiblidade de tener un hueco libre y tranquilo muestro aqui un par de fotos de hoy, son autoretratos q queria hacer desde cuando tinte y corte el pelo asi q sera como 4 meses 😉 pero al final lo logre 😀

(cazando moscas en el fondo del mar – polujac na muchy na dnie morza)

ostra świadomość konieczności – by ejjjsz

•10 czerwca, 2010 • 2 Komentarze

Mam tylko pojedyńcze obrazki, nie poskładam kolejnej serii. Obrazków jest dużo, ale ostatnie upały wypaliły mi troszkę siły witalne. Popijam mojito z większą ilością lodu niż mojita, czekam na rewolucję na głowę i dużo czasu marnuję w parku. Uwielbiam marnować tak czas.

Chill and bass, robaczki.

Day before… – by hula

•9 czerwca, 2010 • 2 Komentarze

Jesli ktos teskni za madryckim sloncem, prosze bardzo… taka o to dzis pogode zastalam odslaniajac zaluzje.

Jutro miala byc ambitna sesja, dzis mial byc basen, skonczylo sie na spacerze po deszczowym Retiro (niestety bez aparatu, czego ogromnie zaluje, bo nigdy nie widzialam tego najwiekszego parku w madrycie tak opustoszalym) i herbatce owocowej…

Si alguien echa de menos al sol madrileño, porfavor… con ese tiempo me encontre hoy al levantar las persianas.

Mañana queria hacer una sesion ambiciosa, hoy la piscina… se termino con un paseo por El Retiro lluvioso (por desgracia sin camara, lo q lamento mucho, pq nunca vi ese parque mas grande de Madrid tan vacio) y con un tè de frutas…

Joan of arcadia – by ejjjsz

•5 czerwca, 2010 • 6 Komentarzy

Wybiła północ, najlepiej mi ją dzisiaj się spędza z leciutkimi dubowymi brzmieniami. Dopijam kawę z mlekiem, a raczej mleko z kawą z racji wcześniej wspomnianej godziny.  Po sobotnich wygibasach wśród kwiatowej woni i chyba pierwszych w tym roku tak ciepłych promieni słonecznych wytworzyła się kolejna seryjka. Dlaczego Joan of  arcadia? Odrazu mówię, że nie, nie jestem fanką serialu (o którego istnieniu poinformowały mnie google jakieś 2 minuty temu :D)

W takiej właśnie krakowskiej arkadii spacerowałam sobie – częściowo boso – z Joanną.

Polecam odpalić troszkę relaksu i już płynę z tematem:

Od kolorów dusznych i gorących:

Poprzez czernie i biele:

Kończąc na soczystych, równikowych klimatach:

…Tak właśnie to wygląda. I hope you enjoyed it. Jeszcze polecę na dobry sen (bądź na dobry dzień) coś, co sobie włączam ostatnio co poranek i zapętlam jakieś 15 razy – klik.

Chill and bass, robaczki.

Post Scriptum:

Cdn. (To be continued…) 😉

Romina part 2, czyli o tym jak polubilam szumy :] / sobre como me encanto el ruido – by hula

•4 czerwca, 2010 • 3 Komentarze

Generalnie to bedzie jeszcze czesc 3, a ta jest bez rak, nog i glowy tez nie ma, zwyczajnie streszczam fotograficznie to do czego udalo mi sie dojsc, nie ma zadnej sensownej serii, to jest przykre… ale przyjmijmy to jako kwietniowa rozgrzewke, a tu czerwiec, czyli dla studentek modelek masa wolnego czasu, jak i dla mnie 😉

Lightroom jest boski, i pewnie go w tych fotach za duzo… ale kiedy foty jakiegos glebszego przekazu nie maja to chociaz kolorami sie pobawmy 😀

I dajcie mi wiatrak, prosze. Ja bardzo prosze 😦

Czyli njpierw zaczniemy delikatnie, z piosenka, ktorej niestety w normalniej wersji nie ma na youtube, a zwie sie Lonely sky, by Komety (tak wiem, wiem, no przeciez wiem… ;))

Generalmente va haber la parte 3 todavia, esta esta sin piernas, sin manos y cabeza tampoco tiene, simplemente resumo lo que puede sacar de esta sesion, no hay ninguna serie con sentido, eso es triste, pero ya estan las vacaciones, las fotomodelo-estudiantes tienen mucho tiempo libre, y yo tambien lo tengo 😉

Lightroom es divino, lo descubri hoy, quizas esta demasiado presente en las fotos pero… si las fotos transmiten poco por lo menos q se juegue con los colores 😉

Y que alguien me done un ventilador, por favor, en serio… por favor… 😦

Asi q en principio empezamos suavamente con una cancion q no esta en youtube en calidad normal (lo que supone q esta pero en una calidad jodida)  y se llama Lonely sky, by Komety… 😉

i tu nic mi nie przychodzi do glowy 😦

y aqui ya no se me ocurre nada 😦

jakos pod koniec tygodnia zapraszam po wiecej 🙂 aha, i szykuje sie notka o gejach 😀

A eso de fin de semana invito por mas fotos 🙂 aj, y se esta preparando la nota sobre los gays 😀

Pocztowka z wakacji/ una carta de las vacaciones – by hula

•31 Maj, 2010 • 2 Komentarze

Jako, ze zawsze bw to teraz niech bedzie kolor, kilka fotek z mojego majowego wypadu nad morze 😉

Siempre esta en bw, ahora q sea en color, un par de fotos de mi viaje al sur 😉

I na koniec, wakacyjny klasyk, z mrugnieciem oka do… 😉

Holy Mount Zion – by ejjjsz

•6 Maj, 2010 • 10 Komentarzy

Holy Mount Zion, a innymi słowy (spontaniczny) weekendowy wypad do raju. Zaczęło się od piątkowego leżenia na plantach. Machając nogami w górę, podczas podziwiania swoich stóp na tle liści kasztanowca smyranego przez słońce, stwierdziłam, że miło było by się wyrwać. Chociaż na chwilę.  Następnego dnia urocza pogoda stwierdziła, że krzyknie ‚fuck me’ i tyle ją widzieliśmy. Nie powstrzymało nas nic, więc zapakowaliśmy graty i ruszyliśmy się zaprzyjaźniać z wilgotną Zakopianką. Już na stacji  zorientowałam się, że jedyną moją płytą którą mamy w aucie jest urodzinowy prezent od idealnego. Zatem często zmieniałam guziczki z Cd na Radio Podhale, z Radia Podhale na Cd…  et cetera.

Po 16:00 byliśmy na miejscu, a potem już czas nam leciał tylko milutko. Morał z tej wycieczki  taki, że przypomniałam sobie jak pachnie deszcz w górach. Wznoszę go na piedestał ponad miejskie smrodki.

 

W poniedziałek zgarneliśmy znajomych i po wspólnym voyagu po Zakopanych & Kościeliskach razem wracaliśmy do Krakowa. Chyba nie muszę dodawać, że wieczorem już nie byłam jedyną osobą w wesołym Oplu, która znała cały tekst tej epki 😀

Na koniec coś dużego, coś dobrego, coś godnego polecenia dla fanów polish elo musicSHOVANY MIXTAPE!

Chill and bass, robaczki.

My blueberry nights. – by hula

•4 Maj, 2010 • 5 Komentarzy

W Madrycie pada i jest zimno…

En Madrid llueve y hace frio…

.

Sexual pradera – by ejjjsz

•26 kwietnia, 2010 • 2 Komentarze

Okej, okej, może troszkę przesadziłam z tą seksualną łączką (ekhm) ale wiecie o co chodzi. Trochę pończoszek, trochę ramionka…wiosna.

Takich kilka  shotów ze słonecznej soboty, z bardzo bliskiego plenerku.  Tam piwo, którego przeznaczeniem jest szybkie wypicie, smakuje najlepiej. Krótko, zwięźle, i powiedzmy, że kobieco. Kobieco z racji tego, że następna seryjka będzie również z soboty, tylko że wieczornej, gdzie główną atrakcją była muzyka (puszczana spod palców wyłącznie męskiej selekcji). Coby się wczuć w poniższe przepałki, polecam odpalić to:

Pozdrawiamy, ja oraz moja kudłata mordka 😉

Chill and bass, robaczki.

Monochromatycznie, monochrome, monocromático – by ejjjsz

•17 kwietnia, 2010 • 4 Komentarze

Słuchając mistycznie tłustych dubów podczas opierania się łokciami o blat Kamilowego biurka, pomiętosiłam zdjęcia z piątku. Z racji, że naszła mnie ochota na intensywne black and white, to w dzisiejszym odcinku właśnie ono będzie gwiazdką programu.  Szumów zresztą też nie zabrakło, przecież nie ma to jak zapach painta sklejający dyptyki.

Usiądź wygodnie, odpal to, a po kilku sekundach kiedy Beirut wprowadzi Cię w czarno-białą melancholię lub jej pochodne, to zerknij:

Chill and bass, robaczki.